Codzienne oraz niecodzienne, a także niespotykane relacje ze studiów na pewnej wyspie ...
poniedziałek, 9 września 2013
Wczesny poranek dnia następnego
Dzień nr 2 ozpoczął się dla mnie od pobudki o 5 i śniadania o 5.30. I wcale nie jest to kwestia wrodzonego wariactwa, ale faktu, że jakoś nie mogłem spać, a jednocześnie chciałem uniknąć tłoku - jest kilkuset uczestników. Powiem, że śniadanie o tej porze smakuje dobrze, lub nawet bardzo dobrze. Danie a la zupo-sos z wszelakimi dodatkami, mieszanka ryżu, noodli i mięs jako danie główne przyprawiono odpowiednią ilością czerwonej, lekko mazistej substancji, nazywającej się sambel oraz na deser świeże ananasy, mango, arbuzy i papaja. To wszystko przepijane świeżym sokiem z Guawy … (pisząc to musiałem przerwać i przegryźć salakiem (owoc), bo nie mogłem się powstrzymać). Kolejne dziesięć godzin pominę, gdyż skupiały się one na aspektach organizacyjnych prawdopodobnie jednego z największych programów stypendialnych na świecie, a ja za zadawanie pytań dostałem batykowe, bliżej nieokreślone coś – ale na kosmetyczkę się nada, chyba. Serdeczne podziękowania należą się również Konsulowi RP, za osobiste zaangażowanie i opiekę nad polską grupą już od początku stypendium.
Zastanawialiście się kiedyś jak wygląda świat ze znacznej wysokości? Albo dlaczego apartamenty na wysokich piętrach potrafią tak bardzo szokować ceną? Po wizycie w sky club znam już odpowiedzi na te dwa pytania … Bawić się w klubie na 56tym piętrze to coś niesamowitego. Nawet zatłoczona Stolica, pełna samochodów i motocykli wydaje się cudownym, łatwo dostępnym miejscem. Jeśli będziecie mieli okazję pobawić się w klubie, lub choć wspiąć się na taką wysokość w mieście – nie wahajcie się. Widok rozświetlonego tysiącami świateł miasta jest wart zobaczenia.
Koniec tak wspaniałego dnia, a może już początek następnego, nie mógł być inny niż wylegiwanie się do 5.30 w jacquzi :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz